piątek, 9 października 2015

Trochę lepiej.

Mam w domu wąski korytarzyk o długości 2,90m, w którym do tej pory mozolnie ćwiczyłem tylko tzw. chodzenie bez podporu. Ostatnio ten chód trochę się poprawił, bardziej świadomie zacząłem stawiać kroki wyprowadzając je z podbrzusza. Odnotowałem też u siebie wzmocnienie tułowia i siły rąk. Połączenie tego wszystkiego zaowocowało nowym ćwiczeniem, szybkim ( jak dla mnie ) marszem z lekką asekuracją i podporem rękami o ściany. Niezły efekt, właśnie pokonałem 150m w 21 minut ( kurs w jedną stronę korytarzyka i z powrotem liczę jako 5m w zaokrągleniu w dół ). Dawniej nie byłbym w stanie tak ćwiczyć chodzenia, że aż czoło zaperliło się potem. Dodam, że chodzenie między dwoma poręczami jest łatwiejsze. Odstęp pomiędzy ścianami jest dwukrotnie większy i ściany nie można chwycić tak, jak poręczy, jest gładka. Idąc tylko muskam ściany dłoniami lub łokciem albo w ogóle stawiam kroki ścian nie dotykając. Kiedyś leciałem na ściany, jak przysłowiowa szmata i ledwo utrzymywałem się na nogach. Taki krok jest dużo ekonomiczniejszy niż z czwórnogami, mniej męczy, potrafię tak pokonać łatwiej dłuższy dystans. Czy to ćwiczenie spowoduje dalszy progres?

środa, 19 sierpnia 2015

Mocniejsze dłonie

Przypadkowo wieczorem odkryłem, że potrafię już otwierać chyba wszystkich marek zapieczętowane butelki z napojami. Odkręciłem korek sądząc, że mi żona wcześniej rozpieczętowała, dziwiłem się, że trochę ciężko idzie, gdy usłyszałem charakterystyczny odgłos odrywanego paska przy korku. Żona zapomniała rozpieczętować. Dzisiaj rano kontrolnie jeszcze przy porannej zwiększonej spastyczności odkręciłem dwie butelki bez większego problemu. Reinerwacja trwa. Fajnie by było tak kiedyś odkryć, że potrafię chodzić już bez pomocy czwórnogów na długim dystansie. :-)

piątek, 3 lipca 2015

Tetraplegik na basenie.

Pierwszy raz na basenie od wypadku, półtora roku bez pełnego swobodnego zanurzenia w wodzie 20-06-2015. W wodzie spędzona pełna godzina, dużo wysiłku, czułem a przynajmniej tak mi się zdawało tętnienie krwi w nogach, pod koniec "pływania" czułem się coraz swobodniej, zaczęły mi się przypominać dawne czasy, gdy godzinami spędzałem czas w wodzie pływając na basenie, czy nurkując.
Woda była kiedyś moim żywiołem. W głowie cały czas mam odruchy, jak pływać i się zachowywać w wodzie. Ale co innego pamiętać, a co innego reagować prawidłowo. Wojtek ratownik chwalił mnie, że nie odczuwam lęku w wodzie. Wyuczony latami nurkowań odruch prawidłowego oddychania przez fajkę w wodzie pomimo lekkiego niedowładu przepony jest zachowany. Sztywność bardzo duża, woda ciepła, ale nie zmniejszyła tego stanu. Biodra usztywnione zapadały się w wodzie, płynąłem, jak gdyby w pozycji skośnej, nie leżałem na wodzie. Najlepiej mi się płynęło pieskiem, taki naturalny się wydawał. Zaraz po wyjściu z wody czułem poza zmęczeniem, coś w rodzaju szumu przepływającej krwi przez mięśnie, zeszła też opuchlizna ze stopy. Potem sam z laskami, a nie na wózku wróciłem do auta, żona mówiła, że krok dłuższy, a dystans niemały około 80 m z kilkoma schodkami bez poręczy. Zmęczone wszystkie mięśnie, łącznie z piersiowymi i bicepsami. Następnego dnia spastyczność, ale czułem się pobudzony i silniejszy.
Dwa dni później na rehabilitacji dostałem w łapy dwa kettelbelle razem 10 kg (waga mojej młodszej córy) i musiałem z nimi chodzić bez podpierania się, a potem, jak już zorientowany byłem na inny środek ciężkości, to chodziłem bez obciążenia - bez ciężarów i nawet ja widziałem postęp, (rehabilitant Rafał Piętak zauważył różnicę prędkość i poprawę płynności ruchów). Dawno nie ćwiczyłem marszu bez podporu, dlatego chyba łatwiej można było wychwycić różnicę, całkiem przyzwoicie się szło, mimo dzisiejszej silnej spastyczności. Ani razu z ciężarami i bez nie straciłem równowagi. Tu chyba nie myli się Jakub Kraszewski z Modern Reh co do stałej poprawy, ale nie w dwa lata, a dłużej, może 5-10 lat przy stałym moim zaangażowaniu w ćwiczenia, dzień po dniu. Cel jest, w podstawówce obrywałem, a potem dzięki uporowi i ciężkim ćwiczeniom ze słabeusza stałem się przyzwoitym fighterem, może tu też zadziała analogicznie zasada 10 tys. godzin pracy.
Wróciłem z drugiego już basenu, było ekstra, no i te endorfiny po wysiłku, jak po przebiegnięciu 10 km. Super! Nawet kaleka może jeszcze trochę mieć przyjemności z wysiłku fizycznego, Zawsze lubiłem wodę, ale teraz niestety bez fajki i maski nie dałbym rady pływać, polecam uczącym się pływać fajkę z maską, dużo swobodniej człowiek czuje się w wodzie. Z wody wyszedłem praktycznie prawie sam o własnych siłach po drabince, oczywiście z asekuracją. a nie jak tydzień temu wyciągano mnie za ręce z wody na brzeg.

wtorek, 3 lutego 2015

Leniuch średnio dziennie wykonuje 3000 kroków.

Wczoraj mocno pakowałem na klatę i tricepsy, i przez to oraz zwiększoną ćwiczeniami spastykę, nie miałem siły zrobić mojego dziennego minimalnego dystansu. Przeszedłem na bieżni tylko 100m. Dlatego dzisiaj musiałem nadrobić wczorajsze zaległości. Mój roczny plan zakłada pokonanie w 2015 roku dystansu 100 km. Średnio w dużym zaokrągleniu jest to 300m dziennie. Przy moim stanie zdrowia nie mogę pozwolić sobie na zbyt duże zaległości, bo później nie będę w stanie ich odrobić. Wymaga to ode mnie systematyczności. Dzisiaj pokonałem 500m i było to dla mnie dużo, czuję to w nogach. Przeliczyłem, że jest to około 1500 moich kroków. Mało aktywne osoby robią średnio dziennie 3000 kroków. Czyli przy mojej dzisiejszej zwiększonej aktywności jestem dwukrotnie gorszy od przeciętnych leniuchów. Wykonywałem oczywiście jeszcze inne ćwiczenia, ale to porównanie pokazuje skalę problemu i jakie czekają mnie wyzwania, aby poprawiać stopniowo swoje możliwości. Będzie to bardzo trudne, ale mam nadzieję możliwe.

wtorek, 27 stycznia 2015

Bicepsy urosły o 2 cm.

Jest poprawa, ćwiczenia dają efekty. Jest to żmudna codzienna praca. Wg kierownika rehabilitantów jest duża szansa, że będę samodzielny. Jest to oczywiście proces rehabilitacji na lata. Wdrożyłem sobie po właściwych ćwiczeniach własny mini program kulturystyczny, w końcu na siłowniach lata spędziłem. Ostatnio ćwiczą z moim fizjoterapeutą Rafałem Piętakiem spojrzałem w lustro i powiedziałem Rafałowi, że chyba urosły mi barki. Rafał obserwując mnie codziennie stwierdził, że mi się wydaje i zaproponował zmierzyć biceps, którego rozmiar znaliśmy sprzed kilku miesięcy. A tu szok obydwa bicepsy urosły o dwa centymetry i lewy większy ma 44,5 cm!
Pomiarowo widać, że mięśnie się odbudowują, poprawia i wzmacnia się impuls nerwowy. Oczywiście bez ćwiczeń nie byłoby postępu, dlatego nie mogę przerwać rehabilitacji i ćwiczeń. Wielkim problemem opóźniającym proces rehabilitacji jest silna spastyka. Duże prawdopodobieństwo, że przez lata trochę samoistnie się zmniejszy, ale najlepiej ją rozćwiczyć. Codziennie ćwiczę 4-5 godzin, traktuję to, jak rodzaj pracy. Siła rąk rośnie, potrafię już zrobić kilka tzw. damskich pompek, udaje mi się wstać z wózka bez pomocy rąk, po domu na krótkich odcinkach chodzę za pomocą lasek, czwórnogów, największy dystans, jaki tak pokonałem na zewnątrz to 416 m w ciągu godziny. Ćwiczę chodzenie bez trzymania w asyście fizjoterapeuty nawet 30 m. Oczywiście jest bardzo dużo do zrobienia, wzmocnienia ciała, nauka precyzji dłoni, abym np. umiał zawiązać i założyć buty. Obiecałem mojej 4 letniej córeczce, że wyzdrowieję i pójdę z nią na plac zabaw. Walczę cały czas, w końcu obiecałem.

czwartek, 22 stycznia 2015

Czuję się, jak robot, cyborg lub kosmonauta.

Dzisiaj spastyka mnie zabijała, być może przez przeziębienie, ale mój charakterek nie pozwala jej wygrać, przeszedłem na bieżni elektrycznej za jednym razem 400m w pół godziny, normalnie wykonuję 100-200m na jeden raz. Po takim wysiłku ledwie doszedłem do wózka. Ciekawe czy to przełamie spastykę. Endorfiny są, jak za dawnych czasów. Ogólnie czuję się dzisiaj, jak jakiś robot, sztywne nogi, sztywne ciało, mechaniczne ruchy. Czy zawsze tak będzie? W ogóle jestem xały czas, nie tylko dzisiaj, jak jakiś cyborg.
Zawsze fascynował mnie kosmos i jego podbój, ale nigdy się nie zastanawiałem, jak kosmonauci sikają. Przed wypadkiem byłem aktywnym płetwonurkiem. Unoszenie się w toni można porównać do unoszenia się w stanie nieważkości. Laicy myślą, że nurkowanie to takie inne pływanie, ale w sprzęcie ważącym 30 kg bez kamizelki wypornościowej nawet najlepszy pływak nie dałby rady. W wodzie, jak mus to można się do pianki od biedy wysikać (gorzej w suchaczu), a w kosmicznym skafandrze pewnie stosują zabezpieczenia podobne do moich (ciekawe, jakie u kobiet). Wszedłem do mojej, wyremontowanej tuż przed wypadkiem łazienki z nowoczesnym diodowym oświetleniem, szary granit, aluminiowe i nierdzewne wykończenia. Istna kabina kosmiczna. Spojrzałem na podpięty do kapturka wężyk i woreczek z moczem. Osłabienie w biodrach powodowało, że chwiałem się i falowałem, jak w stanie nieważkości. Pomyślałem - nie dosyć, że poruszam się, jak robot, to jeszcze jestem, jak kosmonauta. Wcinam różne tabletki, aby funkcjonować. Jeżdżę dziwnymi pojazdami z dźwigami do transportu niepełnosprawnych. Poruszam się wózkiem, jak robotem samojezdnym. Na rehabilitacji w sali z dziwnym sprzętem leżę na kozetce, w rzędzie pośród innych pacjentów, "obsługiwany" przez rehabilitantów w jednakowych czarnych strojach - wizja, jak ze statku międzygwiezdnego, gdzie nad leżącymi w rzędzie, w stanie anabiozy kosmonautami, pochylają się troskliwe roboty.
Każde wyjście z domu to, jak wyprawa z bazy na Marsie, też poprzedza je rytuał przygotowań. Moja komunikacja ze światem zewnętrznym odbywa się tak samo, jak w odległej bazie kosmicznej, za pomocą panelu sterowania - komórki lub komputera pokładowego - laptopa, a żywych ludzi nie widzę. I ćwiczyć muszę cały czas, jak kosmonauci, aby nie zaniknęły mięśnie.

czwartek, 15 stycznia 2015

Minął rok od wypadku i skończył się 2014 rok kalendarzowy.

Niektórzy w szczególny sposób rozliczają się ze swoim nieszczęściem w rocznicę wypadku, kupują na tę okoliczność tort z jedną świeczką. To jest ich sposób akceptacji. Ja nie świętowałem tej daty (23 listopad 2013 r) i nie zaakceptowałem swego stanu. Nie dorabiam do tej daty żadnej ideologii. Data, jak każda inna, kojarząca mi się źle, a ważna dla mnie głównie z medycznego punktu widzenia. Już w szpitalu w Piekarach Śląskich mówiono mi, że największa poprawa następuje do roku czasu od wypadku, do dwóch lat postępuje jeszcze nieznaczny postęp np. rąk, a potem już nic. Na razie nie zauważyłem zatrzymania się poprawy. Kierownik rehabilitacji w Moder Reh Jakub Kraszewski stwierdził, że w moim przypadku z uwagi na charakter uszkodzenia rdzenia proces reinerwacji nie powinien się zatrzymywać tak, jak u zdrowych ludzi, ale może ulec spowolnieniu. Podobnie sądzi lekarz Dr n. med. Mariusz Śmigiel http://www.mariusz-smigiel.pl/. W związku z tym, że reinerwacja jest (wykazuje to pośrednio badanie EMG) to cały czas powinna następować powolna poprawa, jak u zdrowej osoby, bo nie było przerwania rdzenia i sygnały przechodzą, choć słabiej. Dużym problemem jest spastyka i sztywność mięśniowa, ale też z upływem czasu - lat powinna przynajmniej trochę zmaleć. Aby poprawa następowała, niestety muszę non stop się rehabilitować, cały czas ćwiczyć, powolny postęp jest. Teraz mam tetraparezę - czterokończynowy niedowład.

23 listopada 2013 roku po wypadku miałem pełną tetraplegię, lekarze dawali mi 3-5% szans, że nie będę leżał, nie będę rośliną, po trzech tygodniach od operacji (4 od wypadku) poruszyłem dużymi paluchami u stóp, lekarz, który mnie operował podskoczył z radości, gdy to zobaczył. Od tego czasu nastąpił postęp, lekarze mówią, że olbrzymi, ja, że jakiś tam, ale niewystarczający.

W tej chwili po roku i dwóch miesiącach od wypadku potrafię wstać z wózka bez podpierania się rękami, chodzę z kulami lub czwórnogami, chodzę na czworakach i potrafię wstać z podłogi przytrzymując się czegoś stabilnego, wchodzę i schodzę z czwórnogami po schodach, kontroluję od 10 miesięcy stolec, samodzielnie jem, myję zęby, siła rąk rośnie, potrafię zrobić damskie pompki i podnieść nad głowę moją 4 letnią córę. Na klatkę w wyciskaniu sztangi rekord sprzed miesiąca 56 kg. Pewnie jeszcze parę czynności potrafię wykonać.

Czego nie potrafię? Nie potrafię samodzielnie funkcjonalnie chodzić bez podporu, podskoczyć nie mówiąc o biegu, wstać z ziemi bez podporu, wykonać siad płaski bez rąk, wysoko podnieść nogę, bardzo słaby brzuch, ogólnie jestem słaby, nie potrafię założyć skarpet i butów, nie zapinam guzików i nie zawiązuję kokardek, nie odkręcam zapieczętowanych butelek, brak precyzji ruchu dłoni, lewa dużo gorsza, nie prowadzę auta.

Co chciałbym do końca 2015 roku osiągnąć? Chciałbym wzmocnić brzuch, aby móc siadać swobodnie i swobodnie np. się przebierać, chodzić bez laski przynajmniej po domu, zawisnąć na rękach, wstawać bez podporu z podłogi-?, robić bez podporu pełne przysiady-?, uprawiać nordic walking, zawiązywać kokardki-?, wzmocnić ogólną siłę i sprawność. (tam gdzie "-?" to mniej prawdopodobne, aby się udało osiągnąć w tym roku)

Teraz pozostaje mi tylko ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć, nie zapominając o regeneracji. Pozdrawiam Wszystkich i mam prośbę przekażcie mi Wasz 1% na moją rehabilitację. Dziękuję!

Fundacja Avalon.
Żeby oddać 1% podatku na organizację pożytku publicznego wypełniając formularz PIT podatnik musi: - W rubryce "WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)" wpisać numer KRS: 0000270809 - Obliczyć podatek należny do Urzędu Skarbowego i od tego obliczyć 1% - BARDZO WAŻNE żeby w polu "INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE" wpisać WULKNER 2998