niedziela, 16 listopada 2014

Znów sporty ekstremalne, zaliczyłem glebę.

Kontynuując moje dzisiejsze ćwiczenia, znów zaliczyłem twarde lądowanie. Przy ćwiczeniu mięśni pleców odchylam się mocno do tyłu, robię to stojąc na przyrządzie do trenowania równowagi i stabilizacji. Jest to rodzaj tarczy z półkulą od spodu, niektórzy mówią na to UFO. Przy tym ćwiczeniu zmieniałem co jakiś czas wysokość szczebli i w momencie przekładania ręki, i zmianie obciążenia nóg, ujechało mi UFO, a ja zawisłem na jednej ręce i gruchnąłem twardo z hukiem na twardy parkiet. Wyrobione przez lata treningów reakcje tym razem zadziałały, przyciągnąłem głowę do klatki piersiowej, dzięki czemu nie nabawiłem się guza. Huk był tak duży, że myślałem, iż słychać mnie było kilka przecznic dalej. Ale żonka nie usłyszała i nie przybiegła z pomocą. Poleżałem, upewniłem się, że kości całe i mnie ponownie nie sparaliżowało. Obróciłem się na brzuch, przeszedłem do podporu na czworakach i przy pomocy nieszczęsnej drabinki wstałem. Mówię Wam, że całe życie fascynowały mnie różne sporty, ale tak, jak teraz mam sporty ekstremalne, to przed wypadkiem mi się tak nie zdarzało. Oczywiści po wstaniu straciłem ochotę na kontynuowanie ćwiczenia mięśni pleców.

1 komentarz:

  1. Olek,dobrze że walczysz i ćwiczysz ale uważaj.Może jakiś cienki materac podłożyć przy trenowaniu równowagi.
    Fajnie ze piszesz tego bloga i na pewno będę tu wpadał po każdym Twoim wpisie.
    Trzymaj się !

    OdpowiedzUsuń